Budujesz swój biznes? Zobacz konferencję Founders Mind na PGE Narodowy [20 października]

Sprawdź agendę i dołącz

Jesteś założycielem talkersi. Jak zrodził się pomysł na na ten biznes?

Pomysł sprowadziła proza życia. Po studiach wyjechałem do Londynu, z Mają, którą poznałem 6 miesięcy wcześniej.

Tam pracowaliśmy m.in. w kawiarniach. Szybko do mnie wróciło to, co było moim przekonaniem od wielu lat, czyli że jak będę duży, to będę prowadził firmę. Nie wiedziałem wtedy jaka branża. Zawsze jednak czułem, że będę prowadził jakiś biznes. Kiedy już w końcu, trzeba było dorosnąć i podjąć decyzje, co to ma być za firma, odpowiedziałem sobie na trzy bardzo ważne pytania. Zainspirowała mnie do tego książka „Good to Great”, Jima Collinsa.

Pytanie pierwsze: Co lubię robić?

Pytanie drugie: W czym jestem naprawdę dobry?

Pytanie trzecie: Czy na tym co lubię i umiem, można zarobić pieniądze, odpowiadające moim ambicjom finansowym?

Zrobiłem sobie taką autorefleksję i wyszło bardzo szybko, że umiem komunikować się po angielsku lepiej, niż większość moich znajomych. Ponad to, potrafię tłumaczyć te rzeczy, w zrozumiały dla ludzi sposób, co skutkuje tym, że ludzie zaczynają się swobodniej komunikować w języku angielskim. Kolejna kwestia. Czy ja to lubię? Nie była to pasja mojego życia, ale lubiłem to na tyle, żeby się tym zajmować. Nie było to na zasadzie, robię bo muszę. Co do trzeciego pytania, nawet bez researchu wiedziałem, że to chłonna branża. Widziałem w tym duże potencjały finansowe. Dobrze zrobiony biznes językowy, może przynosić naprawdę duże profity finansowe.

Po odpowiedzeniu sobie szczerze, na te trzy pytania, wiedziałem, że nauczanie języka angielskiego, to jest to.

Zacząłem prowadzić lekcje dla Polaków na wyspach. Kilka miesięcy później, kiedy wróciliśmy do Polski, kontynuowałem to. Potem przyszedł moment, że skończyło mi się miejsce w grafiku. Następnie zacząłem zatrudniać lektorów. Zatrudniłem wtedy Maję, jako managerkę.

Dziś, 8 lat później, zatrudniamy już prawie 70 osób, Maja jest już moją wspólniczką. Mamy już prawie 1000 kursantów. Przeszkoliliśmy już ponad 3000 osób.

Gdzie przydaje się business english?

Ja jestem wielkim fanem tego, żeby nie zafiksować się na języku branżowym. Prawda jest taka, że jeśli potrafisz ogólny angielski bardzo dobrze, to ten business english, przyjdzie bardzo szybko i naturalnie. Ludzie chcą wiedzieć jak powiedzieć: rentowność biznesu, a nie wiedzą, jak swobodnie powiedzieć, co jedli dziś na śniadanie. Każda rozmowa zaczyna się od small toku. W krajach anglosaskich zaczyna się od tego, co u Ciebie, więc to jest pierwszy shift. Otworzyć się na small talk. Opanować sztukę rozmowy na ogólne tematy. Kiedy to mamy dopracowane, wtedy wystarczy zawęzić to, do konkretnej branży. W momencie, w którym opanujesz general english, będąc już w pewnej branży, to organicznie przy okazji, zaczniesz załapywać słówka branżowe. Po prostu wiesz, kiedy i jak ich użyć

Jakie metody nauki angielskiego, uważasz za najskuteczniejsze?

My uczymy poprzez metodę, tzw. pełnego zanurzenia. Polega ona na tym, że wrzucasz człowieka w okoliczności, w których musi powiedzieć coś po angielsku, nawet jeśli nie wie dokładnie, jak to wyrazić.

To nawet nie tyle jest metoda, co filozofia nauczania.

Nasza formuła zaaplikowania tej filozofii pełnego zanurzenia, polega na tym że:

Po pierwsze: Każda interakcja z lektorem, jest w 100% w języku angielskim. I to już od pierwszej minuty. To może być lektor u nas w firmie. Jeśli ktoś chce zrobić to w wersji, zrób to sam, może znaleźć sobie takiego znajomego, który za kawę i ciacho, raz na tydzień się z nim spotka i porozmawia w języku angielskim.

Po drugie: Trzeba przestawić wszystkie narzędzia software, na język angielski, żeby otaczał nas z każdej strony.

Po trzecie: Codziennie słuchać podcastu po angielsku, przez przynajmniej pół godziny. Nawet nie trzeba rozumieć wszystkiego, co w tym podcaście jest. Chodzi o zanurzenie się w języku, tak żeby twój mózg miał wrażenie, że ten angielski z każdej strony go dopada.

Wtedy zaczyna się przestawiać. Obniża się bariera stresu. Coś z czym obcujesz codziennie, przestaje być stresujące, a stres jest największą barierą.

Podświadomość uczy się tego angielskiego nawet, jeśli Ty świadomie tego nie robisz. My to nazywamy pasywnym słuchaniem.

Po czwarte: Czytanie artykułów po angielsku i oglądanie video, na tematy, które Cię interesują. Jednym z głównych grzechów polskiej szkoły i tradycyjnego systemu nauczania jest to, że istnieje podstawa programowa, konkretny skrypt. Nauczyciel ma prowadzić lekcję na konkretne tematy.

W momencie, w którym budujemy swoją własną metodę, mając z tyłu głowy założenia metody totalnego zanurzenia, budujemy metodę, która nas ekscytuje, a nie która jest przykrym obowiązkiem.

Po piąte: Liznąć gramatyki.

Trzeba zbudować u siebie taką świadomość, że ta gramatyka jest, jednak nie jest niezbędna. Dobrze ją jednak znać. Ważne, żeby zacząć mówić, nawet nie do końca poprawnie pod względem gramatycznym, ale żeby przełamać tę barierę mówienia, nie zastanawiając się jakiego czasu użyć.

Dopiero wtedy rzeźbić to, a nie zafiksować się odnośnie gramatyki i tym samym, blokować się na mówienie

Jak ktoś porządnie to zrobi, nie ma opcji, żeby się nie nauczył. Tym elementem, który spina to w całość, są regularne konwersacje w języku angielskim, z osobą która nie mówi po polsku w ogóle, albo ma w sobie dyscyplinę, żeby nie uciekać w ten polski

Tutaj nauczysz się angielskiego

Mam wrażenie, że wielu ludzi zna angielski, jednak opory przed mówieniem są silniejsze i ostatecznie czujemy, jakbyśmy angielskiego nie znali. Jakie są sposoby na przełamanie się?

Ludzie boją się mówić, ponieważ nie mówią. Często wynosimy z polskiej szkoły, cały zestaw kompleksów językowych. Bo Pani nauczycielka na mnie krzywo spojrzała albo powiedziała „Ty głupku tam miał być present perfect”. Między innymi. takie zachowania nauczycieli sprawiły, że jesteśmy poblokowani językowo. Pomimo tego, że jako naród mamy wiedzę, nie mamy odwagi, żeby otworzyć buzię i mówić.

Potrzebujesz zorganizować sobie okoliczności sprzyjające popełnianiu błędów. Mogą być to regularne rozmowy ze znajomym, który Ci dobrze życzy. Taki, który ma umiejętności komunikacyjne, ale w momencie kiedy popełnisz błąd, albo Cię subtelnie poprawi, albo nie zwróci Ci uwagi. Dzięki temu, zaczniesz wykształcać w sobie akceptacje, że czegoś nie pamiętasz, że to jest w porządku, jeśli przekręciłeś jakieś słowo, czy szyk zdania.

Te problemy nie wynikają z braku wiedzy merytorycznej, ale z braków emocjonalnych, poczucia, że ja to jestem za głupi, żeby się tego nauczyć.

To jest recepta na niską pewność siebie Polaków. Najpierw trzeba uwierzyć, że to jest aż tak proste, a potem to robić.

Czy są jakieś proste metody przygotowania prezentacji w języku angielskim?

Z mojego doświadczenia wynika, że najlepszym sposobem rozwoju kompetencji stania i mówienia na scenie, jest członkostwo w Toastmasters. Są to kluby wystąpień publicznych.

Brałem udział w klubie anglojęzycznym Toastmasters, więc nie dość, że praktykowałem wystąpienia publiczne, to robiłem to po angielsku. Według mnie, jest to najlepszy sposób, ponieważ tego nie da się opanować w jeden weekend. To jest proces, który musi być rozciągnięty w czasie.

Nie mam złotych rad, bo one nie istnieją, ale polecam uczestniczyć w Toastmasters. Warto pobyć tam przez rok czy dwa. Mnie wystarczyły niecałe dwa lata i zbudowałem taką pewność siebie na scenie, że mogę wyjść i gadać do 3 osób i do 3 tysięcy.

Zawsze jest lekki stresik, ale to nie taki stres, który paraliżuje.

Kolejną rzeczą jest to, że kultury anglosaskie tym się charakteryzują, że oni nie wchodzą tak w szczegóły, jak my. My lubimy rozebrać wszystko na czynniki pierwsze i deprecjonujemy wartość tego, co przedstawiamy

Mój znajomy, który prowadzi firmę technologiczną, opowiadał mi o tym, jak był po raz pierwszy w Dolinie Krzemowej i miał spotkanie z inwestorami. Jego firma przyszła tam z rewolucyjną technologią, która była jeszcze prototypem. Była to technologia polegająca na tym, że mówisz do komputera i on Cię rozumie. Mało tego, jeszcze wypełnia Twoje polecenia.

Przedstawiali to z polskim mentalem. Opowiadali, że to prototyp, że ma szerokie zastosowanie, że można dopracować itd.

Natomiast prezentujący tam 22 letni chłopak, który przedstawiał jakiś przycisk, mówił o nim, jak o rewolucyjnej technologii. I ostatecznie to ten chłopak dostał finansowanie, a firma mojego znajomego dostała feedback, żeby wrócili, jak to dopracują

Nie chodzi mi o to, żeby ściemniać i opowiadać bajki, ale żeby zdać sobie sprawę, że to w jaki sposób prezentujesz, ma ogromne znaczenie.

Polacy wychodzą z kultury treści, a nie formy, a Amerykanie mają bardzo mało treści, ale za to formę mają genialną.

Zachęcam do tego, żebyśmy nadal mieli tą treść, ale nauczmy się opowiadać o tym atrakcyjne i nie wchodzić w szczegóły. Odbiorca i tak tego nie rozumie. Gdyby rozumiał, byłby Tobą i sam zajmowałby się tym, co Ty.

Dużo lepiej komunikuje się ktoś, kto zna 4 czasy, ale czuje się w nich pewnie, niż ktoś kto zna 16, ale przed każdym zdaniem zastanawia się którego użyć.

A w jaki sposób Ty szlifowałeś swoje umiejętności?

Ja nauczyłem się mówić stosując dokładnie te metody, o których mówiłem wcześniej. Natomiast moja ścieżka na początku była taka, jak każdego.

Chodziłem do szkoły, ledwo dawałem radę. Pamiętam, że w 6 klasie podstawówki, ubzdurałem sobie, że chcę pójść do najlepszego liceum w Gdyni. Charakteryzowało się ono tym, że miało dodatkowy test wstępny z angielskiego. Mama zapisała mnie na korepetycje indywidualne i tam nauczyłem się teorii, czasów, natomiast nie nauczyłem się mówić.

Dopiero kilka lat później, wziąłem udział w programie Washington Business Week. To taki camp przedsiębiorczości dla licealistów. Camp organizowany był przez Amerykanów, przez co panowała zasada english only, więc trzeba było jakoś się komunikować po angielsku. Przez 6 dni byliśmy zamknięci w akademiku. Każdego dnia budowała się moja pewność siebie. Oczywiście 6 dni nie wystarczy, żeby mówić po angielsku, natomiast to uruchomiło proces i relacje, które sprawiły, że jak potem była kolejna edycja, to ja się zaangażowałem w organizacje. I w ten sposób, musiałem się komunikować z Amerykanami po angielsku. Rok później, założyliśmy stowarzyszenie absolwentów, którego zostałem prezesem. Tam był regularny kontakt mailowy i na Skype, żeby koordynować współprace na linii Waszyngton – Gdynia. W ten sposób nauczyłem się dobrze mówić po angielsku.

Podsumowując, żeby nauczyć się mówić po angielsku, trzeba mówić po angielsku. Tutaj praktyka naprawdę czyni mistrza.

Moim rozmówcą był Wiktor Jodłowski, założyciel szkoły angielskiego online Talkersi.pl. Wiktora lepiej poznasz TU i TU

Ostatnie Wpisy

Najlepsze gadżety reklamowena zamówienie: skuteczna promocja biznesu

Krzysztof Sołtys
5 kwietnia, 2024

Staking kryptowalut – oto wszytko co musisz wiedzieć!

Krzysztof Sołtys
5 kwietnia, 2024

Czy istnieje uniwersalny kalkulator nadpłaty kredytu? Zobacz, jak szybko obliczyć najlepszą dla Ciebie wysokość nadpłat

Krzysztof Sołtys
7 marca, 2024

Czym jest Founders.pl?

Founders.pl to zamknięta platforma ludzi biznesu, której celem jest rozwinięcie Twojej sieci kontaktów i zwiększenie wiedzy biznesowej.

Networking

To miejsce dyskusji founderów, którzy dzielą się wiedzą, nawiązują współpracę i wspólnie rozwiązują problemy napotykane przez ich organizacje.

Wiedza

To miejsce ciągłego rozwoju biznesowego, kilkadziesiąt godzin nagrań z różnych obszarów budowania firmy, warsztaty, webinary i spotkania z psychologami.